czwartek, 10 maja 2012

Ulicami Delhi


Wyobraźmy sobie taką sytuację - idziesz zatłoczoną ulicą, w powietrzu wyczuwasz zapach przygotowywanych orientalnych potraw, a Twoje oczy błądzą od sklepiku do sklepiku, gdzie oferowane jest wszystko, czego dusza zapragnie. W Twoich uszach szumią dźwięki bollywoodzkich przebojów, klaksonów i nawoływania natarczywych sklepikarzy. "Come to my shop!" jest bezustannie powtarzane przez wszystkich niczym mantra. Z nieba leje się przysłowiowy żar, a Twoją drogę przecina co chwilę niesłychana ilość leniwych krów, riksz, biegających wokoło dzieciaków, bezpańskich psów, żebraków i tłumy turystów. Witamy na ulicach Delhi. Namaste India!

Ulica w Delhi / fot. http://www.flickr.com/photos/miran/3515212367 


Trudno się w tym mieście odnaleźć. Tu chyba ulice nigdy nie świecą pustkami, a cisza to pojęcie totalnie abstrakcyjne. Jedno jest pewne – Delhi można albo kochać albo nienawidzić. I nie ma w tym ani odrobinę przesady. Egzotyka w pełnym tego słowa znaczeniu i prawdziwy misz-masz tworzy niezwykłą panoramę miasta. Ponad 12-milionowe miasto tętni życiem przez całą dobę. To metropolia pełna paradoksów – z jednej strony luksusowe hotele, na które stać tylko najbogatszych, imprezy do rana w świetnych klubach, przepiękne świątynie i monumentalne zabytki, które zapierają dech w piersiach. Z drugiej natomiast poruszająca serce bieda, ciągnące się kilometrami slumsy i ogromne rzesze bezdomnych żebraków. I chociaż różnorodność cechuje całe Indie, nigdzie tak jak tutaj, nie widać tego multikulturowego charakteru. Czy warto to zobaczyć? Zdecydowanie tak, bo to właśnie prawdziwe, niesamowite Indie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz