poniedziałek, 25 czerwca 2012

Żyj kolorowo!

Kalendarz w Indiach przepełniony jest różnego rodzaju świętami. Chyba nie ma w nim dnia, kiedy nic się nie dzieje i nie ma powodu do oddania czci któremuś z bogów, wyrażenia smutku, zabawy albo zadumy. Jest jednak pewne święto (jedno z bardzo, bardzo licznych) hinduistyczne, które znają prawie wszyscy. To święto Holi lub znane pod inną nazwą jako festiwal kolorów.

Łączy ono w sobie radość i smutek. Patronem tego dnia jest Kama, który został zamieniony w popiół przez medytującego Śiwę. Aby upamiętnić żal, jaki przeżywała  jego żona Rati, kobiety w tym dniu śpiewają pieśni żałobne. Co ciekawe śpiewa się nie tylko treny, ale także pieśni erotyczne i obdarowuje się znajomych i rodzinę kwiatami drzewa Asioki. Kwiat ten jest symbolem Kamy oraz fizycznej miłości.

 http://www.flickr.com/photos/85677269@N00/5539193968/

Najwięcej jednak ekscytacji w tym dniu przynosi oblewanie znajomych wodą oraz obsypywanie ich kolorowymi proszkami. Kilka minut na ulicy wystarcza, by białe szaty, które przywdziewają wszyscy uczestnicy tego święta mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Ale uważaj - kolorowa euforia nie omija także turystów, bądź więc przygotowany:)

Święto Holi odbywa się zazwyczaj w okolicach rozpoczęcia astronomicznej wiosny, jest jednak podobnie jak większość hinduistycznych świąt ruchome. Ważne jednak jest to, że właśnie na ulicach Delhi święto obchodzi się najbardziej żywiołowo. Jeśli więc planujesz przyjazd do Indii w czasie, gdy odbywa się tu festiwal kolorów, koniecznie przyjedź do stolicy kraju, żeby w nim uczestniczyć!

piątek, 8 czerwca 2012

Na bazarze w dzień targowy...


Jeśli wybierasz się do Indii, warto, żebyś poznał kilka tajników kupowania odnoszących się właściwie do... czegokolwiek. Bo to właśnie stolica kraju, Delhi, jest prawdziwym rajem dla zakupoholików! Wybór jest ogromny, sprzedawcy jak najbardziej chętni do sprzedawania, a cena zakupu zależy tylko od tego, w jakim stopniu opanowałeś sztukę targowania się. Na bazarze w Pahar Ganj, dzielnicy Starego Delhi znajdziesz praktycznie wszystko! Od sprzedawców ciuchów, butów, pamiątek przez uliczne jedzenie, aż po pucybutów, magików, ulicznych fryzjerów, zaklinaczy węży i na co Ci tylko pozwala wyobraźnia.

http://www.flickr.com/photos/webethere/1854110209/


Chociaż tzw. „indian quality” jest niestety wątpliwej jakości, na bazarze możesz znaleźć prawdziwe cuda. To właśnie tutaj wśród niezliczonej ilości - powiedzmy sobie szczerze – totalnego kiczu, możesz wyłapać niesamowite kaszmirowe szale, piękną biżuterię, ciekawe obrazy czy jedwabne saari. Jedno jest pewne – mieszanina żywych kolorów przyprawi Cię o ból głowy, a sprzedawca widząc „białą twarz” szeroko się uśmiechnie i poda cenę interesującego Cię produktu... ze 100% przebitką. Tego nie da się uniknąć, więc trzeba się targować. Przechadzając się ulicami Starego Delhi z pewnością będziesz non stop zatrzymywany przez sprzedawców (szczególnie odzieży) i usilnie zapraszany do swojego sklepu. „Welcome to my shop. I'll give you the best price” wypowiedziane z dziwnym, hinduskim akcentem na początku z pewnością Cię zaintryguje. 

http://www.flickr.com/photos/rdale/5589982875/


Jednak dwugodzinny spacer z pewnością nauczy Cię, że nie warto wierzyć sklepikarzom, a „best price” okazuje się często nieszczególnie atrakcyjna. Chociaż właściwie dwie godziny spędzone na zakupach w Delhi to naprawdę bardzo mało. Biorąc pod uwagę, że w jednym sklepie spędzisz około pół godziny, bo sprzedawca będzie Ci pokazywał i próbował wcisnąć niemal wszystko... to byłby naprawdę wyczyn. Warto więc wygospodarować na zakupy w Delhi trochę więcej czasu, bo znaleźć prawdziwe perełki nie jest łatwo, a użeranie się z nachalnymi Hindusami wcale nie jest łatwe. W każdym razie, warto! Jeśli już uda Ci się trochę potargować, cena finalna na pewno będzie o wiele lepsza niż w Polsce.

piątek, 1 czerwca 2012

Jej wysokość Akshardham



Niewiele jest miejsc w Delhi, w których faktycznie można odpocząć, zrelaksować się i cieszyć „niezaśmieconym” widokiem. Nie znaczy to jednak, że nie ma ich w ogóle. Przykładem takiego miejsca jest największa hinduistyczna świątynia w Indiach, prawdziwa królowa świątyń, Akshardham. Wybudowana w 2005 roku ogromna budowla sakralna przyciąga co roku miliony pielgrzymów i turystów. Oprócz kompleksu świątyni znajdziesz tutaj ogromne, wspaniałe ogrody, fontannę i... restaurację.
Podobnie jak we wszystkich świątyniach hinduistycznych, również tutaj obowiązkiem jest zdjęciem butów przed wejściem. Za drobną opłatą zostawiasz je w szatni. Ale tutaj uwaga – świątynia, a raczej posadzka zbudowana jest z różowego piaskowca i włoskiego marmuru. Kiedy świeci słońce ciemne elementy szybko się nagrzewają sprawiając, że przejście na boso po ciemnych elementach jest dość bolesne.


Wysoka na 43 metry robi ogromne wrażenie na wszystkich. Cały kompleks zaś zajmuje obszar ponad 8000 tysięcy metrów kwadratowych Szczególnie niesamowite są rzeźbienia, znajdujące się na niemal każdym skrawku kamienia, z jakiego została zbudowana. Niestety, przed wejściem w specjalnych szatniach należy zostawić wszystkie torby, aparaty fotograficzne i telefony komórkowe, przez co możesz pożegnać się z fotografowaniem obiektu. Jedyne więc wspomnienia, jakie stamtąd wyniesiesz będą ukryte głęboko w Twojej głowie. Oczywiście możesz zamówić sobie zdjęcie u fotografa na terenie obiektu, ale jest ono wątpliwej jakości i trzeba za nie zapłacić 300 rupii. Nie jest to jednak wygórowana cena, biorąc pod uwagę fakt, że wejście do tej niezwykłej świątyni jest bezpłatne.
Na terenie obiektu znajduje się także mini kino, w którym wyświetlany jest film opowiadający historię Bhagwan Swaminarayana oraz fontanna, na której każdego dnia wieczorem odbywa się pokaz dźwięku i światła.